wtorek, 2 czerwca 2015

XV Ogólnopolskie Dni Owada - podsumowanie inaczej oraz słów parę o Festiwalu Nauki

Festiwal Nauki za nami, podobnie jak Dni Owada.
Nie będę ukrywał, ale łezka kręci mi się w oku. Tych kilkanaście dni spędzonych na przygotowaniu imprezy, a szczególnie 3 dni samej wystawy to najwspanialsze dni w roku akademickim.
W tym roku Dni Owada przygotowywałem od podstaw (przez ostatnie lata robił to kolega Mateusz, który stety-niestety ukończył studia i opuścił miasto Kraków). Z początku coś co wydawało się drobnostką (wszak miałem styczność z organizacją już dwóch poprzednich edycji i kilku innych imprez) z czasem okazało się zadaniem ponad moje siły.
Ciągłe telefony, niezliczone wiadomości od osób uczestniczących i studentów, kłopoty z sekcją owadów krajowych, zebrania ze studentami (z których jedno musiałem pod nieobecność profesora prowadzić), reklama Dni Owada, konkurencyjna impreza w ten sam weekend, liczne chochliki, które wyskakiwały w trakcie organizacji dzień po dniu, początkowy brak ludzi do pomocy - oj to wszystko solidnie mnie dobiło. W środę tuż przed DO byłem pewny klapy całej imprezy. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Jak w każdy czwartek przed wystawą wydział ożył wieczorem. Najlepsza z możliwych grup studentów (najlepsza bo moja) nie zawiodła. Wszystko zostało idealnie przygotowane i nie odbiegało jakością od poprzednich edycji. Kolejne 3 dni miały wszystko osądzić i osądziły na duży + (a sobie wystawiam 4 z +, bo zawsze może być lepiej).
Tysiące wyciągniętych rąk, do głaskania węży, noszenia owadów, malowania tatuaży, jedzenia owadów. Tysiące uśmiechów i błysków w oczach ludzi, którzy pierwszy raz mają styczność z tak różnorodną gromada jaką są owady. 
Kilkanaście tysięcy odwiedzających w ciągu 3dni, ponad 70m2 stolików dla wystawców, blisko 10litrów owadów do jedzenia - to nie mogło się nie udać.
Na pewno piszę chaotycznie, ale cały czas ciężko się pozbierać po minionym tygodniu.
W tej notatce muszę wspomnieć o grupie ludzi, która współtworzyła ze mną całą inicjatywę.
O wspaniałych dziewczynach z sekcji artystycznej i sekcji dla najmłodszych, które bardzo dzielnie zajęły się dzieciakami w trakcie zajęć artystycznych - macie do tego rękę (pokłony Aniu), o dziewczynach "prawie z ASP" (a tak naprawdę z Ogrodnictwa), które zostawały po godzinach wystawy, żeby nadal malować tatuaże (Ula i Magda, kłaniam się w pas). Wyrazy uznania dla grupki, która niespodziewanie pojawiła się w czwartek i bardzo pomogła przy wieszaniu dekoracji i urządzaniu zbiorników z owadami krajowymi, a potem działała w wielu sekcjach wystawy (szczególny order uznania dla Oli za przełamanie entomofobii - mówiłem, że owady nie gryzą; przynajmniej nie wszystkie :D ). Dla Aśki, Anki i Kamila którzy gotowali owady i poszaleli w tym roku z menu przydałaby się jakaś złota patelnia - mistrzostwo. Niech wydział Leśny, HiBZ i Ekonomiczny wybaczą, ale nie poznałem was wszystkich, w każdym razie dla was również brawa, bo pomogliście ogromnie, uratowaliście sekcje owadów krajowych, a mrówki były wielkim hitem w śród moich terrarystycznych znajomych. Panowie od pająków to klasa sama w sobie - mogę to oficjalnie napisać - na DO wystawiana była największa w Polsce hodowla ptaszników. Charllie, Gallad i spółka - chapeau bas.
Moja egzotyczna ekipa jak zawsze niezawodna - Tomasz, Adam i Paweł, obyście byli obecni przy następnej edycji, bo bez was będzie kiepsko.
Specjalne podziękowania dla wystawców bo robią oni niesamowite show w trakcie tych 3 dni. I oczywiście ukłon w stronę profesora Wiecha za ciągłe chęci do organizacji tego wydarzenia.
3 dni minęły nawet nie wiem kiedy - ludzie dopisali, atmosfera była wspaniała. Jak co roku kilka znajomych twarzy, nowe oferty współpracy odnośnie wystaw, zadowoleni klienci kupujący owady, nowe osoby wciągnięte w entomologiczno-terrarystyczny świat owadów i pajęczaków. To wszystko sprawia że pomimo początkowego zwątpienia, kilkuset przekleństwach cały czas mam siły i chęci do dalszego działania.
Oby ten zapał, który mam nigdy nie wygasł i obyście wy - wyżej wymienieni (i nie wymienieni, tych przepraszam) mieli również tyle chęci co ja i mogli poświęcić swój czas. Raz jeszcze wielkie dzięki dla wszystkich.

Miało być parę słów o Festiwalu, więc teraz bardziej w klimacie recenzji. Pierwszy raz brałem udział w tej imprezie, ale jak wszystkie inne oceniam bardzo pozytywnie. Każdy sposób, który pozwoli zwykłemu Kowalskiemu na kontakt z czymś co może znać tylko z TV lub z książki, a co w trakcie takiej imprezy może zobaczyć z bliska, posłuchać o tym od fachowców jest wielkim pozytywem. Z nauką trzeba czasem wyjść do ludzi, zainteresować nią społeczeństwo. Złamać bariery suchej lektury z podręczników. Takie przedsięwzięcia bardzo temu pomagają i pokazują że matematyka, fizyka czy biologia to nie tylko regułki i prawa, ale coś co można dotknąć, zobaczyć i przekonać się samemu jak działa.Pogoda co prawda nie dopisała, za to ludzie jak najbardziej.
Owady z mojej hodowli leciały na żywo na telebimie na środku krakowskiego rynku - ich sława rośnie, a moja nadal gdzieś z tyłu raczkuje :D

Koniec maja był bardzo intensywny, bardzo udany, zobaczymy co reszta roku przyniesie.
Ja wracam do swoich spraw, post pozostawiam ocenie wam czytelnikom, jeśli tutaj wpadacie (poprzednie podsumowanie cieszyło się nawet sporym zainteresowaniem) i do zobaczenia gdzieś w Polsce, na kolejnej wystawie lub prelekcji. Ahoj!