Dzisiaj krótka notka o tym co w hodowli się dzieje.
Niestety, owady podzieliły się na dwa obozy, jedne spiskują przeciwko mnie, inne chcą współpracować.
W hodowli Phasmidów mały pogrom.
Padła samiczka Spinohreasea bangalensis. Powód - coś na kształt niedrożności układu rozrodczego.
W terrarium mieszkały sobie spokojnie 2 dorosłe samiczki i jeden maluch L4. Co tydzień wybierałem ok 4-6jaj, co na 2 dorosłe sztuki jest bardzo małą ilością. Prawdopodobnie jaja składała tylko 1 sztuka. Po sekcji samiczki, która padła okazało się, że cały jej odwłok wypełniony był jajami, głównie w pełni rozwiniętymi, z wykształconą skorupką. Nie było jaj w początkowej fazie rozwoju (żółtych, małych "kulek"). Kilka jaj było zdeformowanych i przybrało kształt stożka, prawdopodobnie w skutek nacisku innych sąsiadujących z nimi. Co dziwniejsze, część jaj wyciągnąłem nawet z śródtułowia!
To swoiste "zatkanie" jajami było prawdopodobnie bezpośrednią przyczyną zgonu.
Kolejna strata to jedyny w hodowli samiec Lonchodes (Hermagoras) cultratolobatus. Samiec po dotarciu do hodowli, w kilka dni później przeszedł bezproblemowo wylinkę. Nie przyglądałem mu się zbytnio, bo wylinka to zwykle dobry znak. Towarzyszące mu samiczki również bez problemowo wyliniały. W piątek owady zostały przeniesione do większego nowego insektarium. Samiec od kilku dni po przeniesieni pozostawał w bezruchu w jednym miejscu. Jak się okazało "wyzionął ducha". Znalazłem go przedwczoraj martwego. Przyczyna? Raczej nie znana. Owad był zwiotczały, prawdopodobnie nie pobierał pokarmu po wylince.
I strata kolejna - tym razem jedna z trójki samiczek Cuniculina sp. Bangladesh. Przyczyna - mechaniczne uszkodzenie odwłoka. Są to bardzo delikatne owady. Mieszkają w terrarium z trzema innymi gatunkami, prawdopodobnie któryś z większych współlokatorów stratował młodziana lub w jakiś sposób ten otarł się o kolec jeżyny. W efekcie doszło do zatoru i owad się nie wypróżniał. Na końcu odwłoka utworzył się czarny twardy strup i owad padł.
Nadal trwają problemy z Oreophoetes peruana. Owady od czasu do czasu dostają paraliżu odnóży, ich ruchy są nieskoordynowane. Po chwilowym przechłodzeniu w temp ok. 0*C owady wracają do pełni sił. Przyczyna pozostaje nie znana.
Po przełożeniu jaj w nowe inkubatory, klucie zastrajkowało. Od 5dni cisza.
Wynagradzają za to karaczany.
Zaobserwowałem pierwsze imago Eublaberus posticus. Piękny gatunek, o wiele mniejszy niż kuzyni z rodzaju Blaberus.
Samiczka Elliptorhina javanica, prawdopodobnie wydała na świat młode. Póki co nie widziałem jeszcze nimf, liczę na to, że ooteka nie została zjedzona.
Jakiś czas temu znalazłem w insektarium z Elliptorhina chopardi małą dziwną nimfę karaka. Przy sprzątaniu znalazłem dla odmiany resztki ooteki. Nimfę przełożyłem do osobnego pojemnika, myśląc, że to jakiś uciekinier z gatunku Oxyhaloa deusta. Jednak po dokładniejszym obejrzeniu maluch okazuje się być zupełnie inny. Ciągnie go w górę pojemnika, jak czynić mają nimfy E.chopardi (prawdopodobnie żerują na wyższych partiach roślin). Czyżby udało się rozmnożyć kolejny gatunek? Oby. Niby nic wielkiego ale przy początkach hodowli nowego gatunku bardzo cieszy.
Na dzisiaj tyle.
Jeśli ktoś to czyta i ma pomysł na rozwiązanie problemów z Phasmidami to dajcie jakoś znać, bo po mimu tylu lat hodowli pewne sprawy nadal wydają się nie mieć rozwiązania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz